Che - Ikona Rewolucji

Krzaczaste brwi, kilkudniowy zarost, falujące włosy, beret z gwiazdką i wzrok utkwiony w oddali – taki wizerunek Ernesto Che Guevary znają wszyscy. Jedni go wielbią jako największego rewolucjonistę XX wieku, niestrudzenie walczącego z imperializmem i kapitalizmem, inni nienawidzą za bezwzględne rozprawianie się z wrogami komunizmu. Minęło 45 lat od śmierci jednej z najbardziej znanych postaci komunistycznej rewolucji.

Ernesto Guevara de la Serna urodził się 14 czerwca 1928 roku w Argentynie. Był najstarszym z pięciorga dzieci Celii de la Serna y Llosa oraz Ernesto Guevara Lyncha. Jego ojciec, którego przodkowie pochodzili z Zielonej Wyspy, gdy pierwszy raz wziął swojego pierworodnego w ramiona, miał powiedzieć: „w żyłach mojego syna płynie krew irlandzkich rebeliantów”. Ani wtedy, ani nawet kilka lat później nie miał nawet prawa przypuszczać, że chorujący na astmę chłopiec stanie kiedyś na czele kubańskiego przewrotu i spróbuje rozniecić rewolucyjny ogień w jeszcze kilku innych krajach.

Podróż, która zmieniła życie

Ze względu na silne ataki astmy, które kilkakrotnie omal go nie zabiły, młody Ernestito do dziewiątego roku życia nie chodził do szkoły. Edukację rozpoczął od drugiej klasy i szybko okazało się, że jest bardzo uzdolnionym dzieckiem – przodował w matematyce i inżynierii, ale równie chętnie zaczytywał się w poezji, uwielbiał szachy i startował w lokalnych konkursach, a także, mimo choroby, uprawiał sporty. W 1947 roku przeniósł się z Cordoby do Buenos Aires, by zaopiekować się umierającą babką. Według niektórych jego biografów, to właśnie pod wpływem jej śmierci podjął decyzję o studiach medycznych – był ponoć przekonany, że gdyby miał odpowiednie wykształcenie, zdołałby uratować życie ukochanej babki.

Jeszcze w czasie studiów wraz z przyjacielem Alberto Granado wyruszyli na motocyklach w podróż po Ameryce Południowej (wcześniej jeździł samotnie motorynką tylko po Argentynie). Pod koniec wyprawy ich drogi rozdzieliły się – Ernesto dotarł do Miami, gdzie przez kilka tygodni pracował jako pomoc domowa i pomywacz w restauracji. Stamtąd wrócił bezpośrednio do Argentyny, by skończyć studia. Jednocześnie pracował jako asystent w klinice zajmującej się leczeniem alergii, grał w drużynie rugby i redagował pierwszy argentyński magazyn poświęcony tej dyscyplinie sportu. W czasie studiów poznał Bertę Gildę Infante, zatwardziałą komunistkę, i zainteresował się dziełami Karola Marksa.

Sam wychował się w bogactwie – jego rodzina miała rozległe plantacje ostrokrzewu paragwajskiego (powszechnie znanego jako yerba mate, południowoamerykański odpowiednik herbaty). W czasie podróży widział jednak tyle biedy i nieszczęścia, że postanowił poświęcić swoje życie walce w imię równości i wolności. Po obronie dyplomu wyjechał w drugą międzynarodową podróż na motocyklu. Wyjeżdżając z Buenos Aires jeszcze nie przypuszczał, jak bardzo wyprawa ta odmieni jego życie.

Przejechał Chile, Peru, Boliwię, Wenezuelę i Kolumbię, a następnie, przez kraje Ameryki Środkowej, dotarł do Gwatemali, gdzie prezydent Jacobo Arbenz przeprowadzał reformę, która miała uderzyć przede wszystkim w United Fruit Company – AMerykańską korporację posiadającą faktyczny monopol na handel owocami tropikalnymi w tej części świata. Pod pretekstem zapobieżenia rozprzestrzenienia się „czerwonej zarazy” w Ameryce Łacińskiej, CIA przeprowadziła operację PBSUCCESS. Arbenz został odsunięty od władzy, a jego miejsce zajął pułkownik Carlos Castillo Armas. Jego dyktatorskie rządy zapoczątkowały głęboki kryzys w kraju, a Ernesta Guevarę pchnęły ostatecznie w ramiona rewolucji.

Droga do Hawany

Powszechnie uważa się, że to właśnie wtedy Guevara stał się komunistą. W rzeczywistości jednak miało to nastąpić nieco wcześniej. Już w grudniu 1953 roku pisał w liście do ciotki: „przysięgałem przed obrazem naszego starego, nieodżałowanego kamrata Stalina, że nie spocznę, póki nie ujrzę kapitalistycznej ośmiornicy unicestwionej”, jak pisze Jorge Castaneda w „Companero: the Life and Death of Che Guevara”.

Wkrótce przeniósł się do Meksyku, gdzie poznał Fidela Castro i wstąpił do Ruchu 26 Lipca. W tym czasie przylgnął do niego przydomek Che, który w niektórych regionach Ameryki Południowej z jednej strony wyraża radość lub podziw, a z drugiej – oznacza przyjaciela, kolegę. Dwa lata później, w listopadzie 1956 roku, z portu Tuxpan wypłynął niewielki, ale załadowany po brzegi jacht. Wśród osiemdziesięciu dwóch rewolucjonistów, którzy wyruszyli w kierunku Kuby z misją obalenia Fulgencio Batisty, skorumpowanego, brutalnie tłumiącego wszelkie przejawy niezadowolenia z jego rządów i wspieranego przez Stany Zjednoczone dyktatora. Po pierwszej bitwie oddział Fidela Castro został zdziesiątkowany – z prawie setki rebeliantów ocalało tylko dwunastu. Przez ponad dwa lata zdołali jednak przeciągnąć na swoją stronę rzesze rolników i prostych ludzi, a w końcu – obalić rząd Batisty.

Na czele oddziału, który zwyciężył w decydującej bitwie pod Santa Clara i otworzył armii rebeliantów drogę do Hawany, stał Ernesto Che Guevara.

Bezwzględny „Przyjaciel”

W styczniu 1959 roku, po objęciu władzy przez Castro, został mianowany kierownikiem więzienia La Cabana. Szacuje się, że z jego rozkazów zginęło w nim od 156 do 550 ludzi skazanych na śmierć bez wyroku. Che zaangażował się w tworzenie struktur bezpieczeństwa i aparatu wywiadowczego i powstanie pierwszego obozu pracy na Kubie, Guanacahabibes. Był też jednym z najzagorzalszych orędowników nacjonalizacji przemysłu i kolektywizacji rolnictwa. Jeszcze w 1959 roku został prezesem banku narodowego, a w latach 1961-1965 obejmował urząd ministra przemysłu.

Mimo iż zawsze podkreślał, że jest „prawdziwym przyjacielem Związku Radzieckiego”, z czasem zaczął jednak krytykować państwa Bloku Wschodniego za technologiczne zacofanie, biurokrację i ich politykę handlową wobec Kuby i państw trzeciego świata. Nazywał je „wspólnikami imperialnego wyzysku”. Postanowił też porzucić ciepłe posadki na szczycie kubańskiego establishmentu i wrócić do lasu i walki partyzanckiej. „Lepiej umrzeć, stojąc, niż żyć na kolanach”, mawiał, cytując Emiliano Zapatę, przywódcę chłopskiej partyzantki w czasie rewolucji meksykańskiej (1911-1917).

Na początku 1965 roku napisał słynny list do Fidela Castro, w którym zrezygnował ze wszystkich piastowanych przez siebie funkcji i honorowego obywatelstwa kubańskiego i oświadczył, że wyrusza na „nowe pola bitwy”. List został odczytany na antenie telewizji państwowej, wzbudzając sensację nie tylko na Kubie. A później Che zniknął.

„Nieśmiertelność rewolucji”

W kwietniu pojawił się w Kongo jako Ramón Benítez i stanął na czele niewielkiego oddziału wspierającego marksistowski ruch „Simba”. Jego celem był „eksport rewolucji marksistowskiej i strategii wojny partyzanckiej”. Po siedmiu miesiącach niepowodzeń i zmagania się ostrymi atakami astmy, przyjechał na pół roku do Europy, a następnie wrócił na Kubę.

Pomimo niepowodzenia na froncie afrykańskim, postanowił jeszcze raz spróbować wzniecić rewolucję. W listopadzie 1966 roku udał się do Boliwii, gdzie zamierzał stanąć na czele kampanii partyzanckiej przeciwko rządom generała Rene Barrientosa. I tym razem jednak nie powiodło mu się – 8 października wąwóz Yuro, gdzie obozował z garstką partyzantów, został zaatakowany przez wojska rządowe. Rannego w bitwie Che wzięto do niewoli, a następnego dnia, z rozkazu prezydenta Berrientosa, zastrzelono. Tuż przed egzekucją boliwijski żołnierz zapytał go, czy myśli o nieśmiertelności. „Nie, myślę o nieśmiertelności rewolucji”, miał odpowiedzieć Che. Później padł strzał.

„Umyte zwłoki wystawiono w pralni Szpitala Matki Boskiej Maltańskiej. Miały otwarte oczy, które spokojnie, niemal wybaczająco spoglądały na swoich katów i boliwijskich chłopów, którzy zbiegli się z okolicy. To oni zaczęli szemrać, że zastrzelony partyzant przypomina Ukrzyżowanego”, pisał Artur Domosławski w „Gorączce Latynoamerykańskiej”.

Ręce zabitego rewolucjonisty zostały odcięte i wysłane do Buenos Aires, celem weryfikacji jego tożsamości. Później jego ciało zostało pogrzebane w nieznanym miejscu – tak, by zapobiec pielgrzymkom i rozwojowi jego kultu. Na to jednak było już za późno.

Kult Che

Zapalniczki, portfele, koszulki, skarpetki, slipki, plakaty, kubki, przypinki, pokrowce na komórkę, klamry do pasków, breloczki, a nawet puszka na prezerwatywy i lody Magnum o smaku wiśni i gujawy – pomysłowość przedsiębiorców na wykorzystanie najsłynniejszego wizerunku Che Guevary jest jak studnia bez dna. Jego twarz zdobi też monetę 3 pesos, a mali Kubańczycy każdy dzień w szkole rozpoczynają od piosenki, w której obiecują: „będziemy jak Che”.

– Che Guevara stał się marką. Logo tej marki stanowi obrazek, który symbolizuje zmianę. Jest ikoną człowieka myślącego, obojętnie na jakim poziomie – czy jest to pacyfista, „zielony” czy antyglobalista – wyjaśnia Trisha Ziff, kurator wystawy ikonografii Che, w rozmowie z BBC.

Najsłynniejsze zdjęcie Guevary zostało wykonane 5 marca 1960 roku podczas zbiorowego pogrzebu osiemdziesięciu ofiar eksplozji francuskiego statku handlowego transportującego amunicję, który wybuchł w Hawanie dzień wcześniej. Autorem fotografii był Alberto Korda, „nadworny” fotograf Fidela Castro. Portret „Guerrillero Heroico” (Heroicznego Bojownika), jak zatytułował zdjęcie Korda, przez ponad rok wisiał w jego pracowni. Dopiero lewicowy publicysta i intelektualista Giangiacomo Feltrinelli zainteresował się nim na poważnie i poprosił Kordę o zezwolenie na zabranie zdjęcia do Włoch.

Niedługo po tym fotografia Guerrillero Heroico obiegła krajowe media, a później o Che Guevarze usłyszał cały świat. – Po latach doszło do mnie, że gdyby nie tamto słynne zdjęcie, prawdopodobnie nikt, poza ludźmi z którymi zetknąłem się bezpośrednio, nie miałby pojęcia o moim istnieniu – miał później powiedzieć sam rewolucjonista.

Wśród ludzi, na których fotografia Che wywarła szczególne wrażenie, znalazł się młody artysta Jim Fitzpatrick, który przerobił ją na popartowy plakat. Jednak dopiero siedem lat później, już po śmierci Che, został on rozpowszechniony na masową skalę. – Specjalnie zaprojektowałem to tak, żeby rozmnażał się jak króliki – wyjawił Fitzpatrick. – (Che) Został zabity tak, by nikt o nim nie pamiętał, nikt do niego nie pielgrzymował. Ja byłem zdeterminowany, by puścić jego wizerunek w jak najszerszy obieg – wyjaśnił artysta.

Faktycznie, wizerunek rewolucjonisty można znaleźć niemal wszędzie: od murali w Palestynie, poprzez przydrożne sklepiki z pamiątkami w niemal każdej stolicy świata, aż po luksusowe butiki w Paryżu. – Był przystojny, młody, ale przede wszystkim zginął w imię swoich ideałów, a więc automatycznie stał się ikoną – wyjaśnia Trisha Ziff. Był symbolem także kolejnych demonstracji – najpierw w Mediolanie, później w Czechach i Francji. – Europa była w rozsypce. Ludzie chcieli zmiany, rozłamu i rebelii, a on stał się symbolem tej zmiany – uważa Fitzpatrick.

Dziś jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że Che Guevara – wielki przeciwnik amerykańskiego imperializmu i zatwardziały wróg kapitalizmu – musi przewracać się w grobie, widząc, jak sprytni przedsiębiorcy zbijają małe fortuny na szafowaniu jego wizerunkiem, a młodzież na całym świecie obnosi się koszulkami i gadżetami ozdobionymi jego twarzą, choć nieraz nie ma bladego pojęcia, kim był i o co walczył Che.

(Za: Wirtualna Polska, 2012-10-10)